Tag Archives: wyka siewna z rośliną podporową
NIEWYSTARCZALNOŚĆ METODOLOGII
Pracownik naukowy w swoim postępowaniu badawczym stara się być w zgodzie z metodologią, której celem jest wypracowanie ścisłych reguł postępowania badawczego. Od dawna jednak specjalistów badających proces twórczy w nauce i technice uderza fakt, że znaczących odkryć bardzo często dokonuje się w sposób przypadkowy, czyli wówczas, gdy twórca nie zajmował się rozwiązywaniem danego problemu, a więc nie stosował reguł postępowania metodologicznego. Tak więc w twórczości naukowej i technicznej współwystępują dwie różne prawdy. Jedna z nich głosi, że wszystkie większe osiągnięcia twórcze zawdzięczamy szczęśliwemu trafowi, że autorem wszystkich większych odkryć i wynalazków jest przypadek. Druga prawda głosi, że w postępowaniu badawczym należy trzymać się ściśle reguł metodologicznych, czyli zapobiegać wszelkim przypadkom. Tej antynomii najczęściej się nie dostrzega albo dysonans poznawczy redukuje, stwierdzając, iż przypadki odgrywały pozytywną rolę jedynie w przeszłości, a obecnie na miejsce odkryć przypadkowych powinna wkroczyć działalność ściśle reglamentowana. Coraz częściej w wątpliwość jest poddawana adekwatność opisywanego przez metodologię modelu procesu badawczego w nauce. Tak więc istnieją podstawy do wysunięcia tezy, że reguły metodologiczne z jednej strony ułatwiają proces badawczy, z drugiej jednak mogą odgrywać rolę hamującą, a więc stanowić swoiste bariery. Tego zjwiska nie można bagatelizować, bo od rychłego rozwiązania wielu ważkich problemów przez naukowców zależy bardzo wiele, nawet zapobieżenie globalnej katastrofie . Prezentowaną tezę wzmacniają wypowiedzi wielu wybitnych specjalistów.
RODZINA I SZKOŁA
Gloton i C. Clero w pracy Twórcza aktywność dziecka uzasadniają tezę, że zarówno rodzina, jak i tradycyjna szkoła występują przeciw postawie twórczej. Zakorzenione w naszej świadomości pojęcie dobrze wychowanego dziecka czy młodzieńca jest zasadniczo sprzeczne z postawą niezależną, oryginalną, twórczą. W procesie wychowawczym zmierzamy do tego, aby często na siłę „wtłoczyć” dorastające pokolenie w pewne sztywne ramy tradycyjnie ukształtowanych norm, zasad, reguł. „I oto widać, jak ołowiana pokrywa poczyna przytłaczać dziecko (…) jak uczy się ono myśleć za pośrednictwem cudzych myśli, nigdy nie robić tego, co jest zakazane, i oczekiwać, aż zostanie zaproszone, by robić to, co wolno, obawiać się inicjatywy ze strachu przed możliwą złą jej interpretacją, jak zaczyna odgrywać osobę, która nie może ani poznać siebie, ani użyć swego własnego życia” (R. Gloton, 1976, s. 82 i nast.).Oto wypowiedź B. Leonarda: „(…) instytucje szkolne są nastawione na hamowanie procesu uczenia się. Chyba połowę chęci do nauki niszczymy od razu w najmłodszych klasach, gdzie dzieci dowiadują się, że na wszystko istnieje z góry sformułowana trafna odpowiedź, że rzeczą najważniejszą jest trzymanie się wskazówek, a co najbardziej nieoczekiwane — że nauka, to przeważnie nuda plus przykrość. Skoro już w najmłodszych klasach unicestwiono lwią część zdolności uczenia się, szkoła może potem łatwo uporać się z resztą pędu do przemiany, tkwiącej w każdej cegiełce ludzkiej.